piątek, 23 września 2011

Dwudziesty trzeci - Jedenasta zero pięć

Zaczyna się jesień.
Od wielu lat znajduję w jesieni to co mnie bardzo kręci: SZAROŚCI!!! Jak ja uwielbiam szarości. Lubię czarno-białe filmy i zdjęcia i lubię kiedy  ołowiane chmury nisko wiszą nad ziemią. 
Żeby nie było niejasności to powiem, że w każdej porze roku lubię coś. A w jesieni szarości. Nie wiem dlaczego? Jestem urodzony w poprzednim systemie. Pierwszy telewizor jaki mieliśmy w domu był niekolorowy nie tylko pod względem wyświetlanego obrazu, on cały był jakiś taki. Ubrania były niby nie szare ale jakieś takie... szare. Bloki były szare a po deszczu ulewnym i przy niebie pokrytym szarością chmur stawały się jeszcze bardziej szare. I chociaż wszystko było szare to jednak w tej szarości było radio, w którym był program II (wieczór płytowy, teatr radiowy) i III z całą gamą wspaniałych audycji i ludzi którzy te audycje prowadzili (może kiedyś o radiu napiszę). Jak tego się słuchało w wieczorne jesienie!!! Były spotkania z kumplami w domach i na klatkach schodowych. Nie siedzieliśmy w domu przed komputerem (bo chociaż trudno sobie to dziś wyobrazić to nie było komputerów), no i co dla mnie najważniejsze to jak się szło do kogoś to nie trzeba było dzwonić i się specjalnie umawiać. Nie było telefonów komórkowych a i drucianego telefonu nie wszyscy mieli. I luzik, ktoś był to ok, jak kogoś nie było albo nie miał czasu to też ok. A jak szło się do kogoś to otaczały cię szarości. Może dlatego lubię szarości. Bo chociaż doskonale zdaję sobie sprawę jaki to czas był wtedy to mi się to wszystko co napisałem dobrze kojarzy. Bo chociaż było szaro to ludzie byli kolorowi (ale nie tęczowi).
 W jesieni lubię jeszcze ten zapach kiedy jadę rowerem do roboty i czuć liście opadłe z drzew, mgły ścielące się po trawach i innych wodach, nawet kolory jesieni (które z szarością nie mają wiele wspólnego), oczarowują i oznajmiają że BĘDZIE SZARO!!! I znów wieczorami będę przesiadywać przy dobrej muzyce, czytać książki i pić ciepłą herbatę. I będę czekał na zimę a potem na wiosnę i na lato by wygrzać kości swe starsze o kolejny rok i o każdej porze roku wygadać będę przez okno szarości, choćby na chwilę się pojawiające (co ciekawe w każdej porze roku są szarości: bielsze zimą, zielońsze wiosną a jaśniejące latem) Ale te najpiękniejsze są  jesienią od tych złoto-czerwono-żółtych do tych szaro szarych. Bo ja kocham szarości.

wtorek, 13 września 2011

Kam bek

No i powróciłem do pracy.
2,5 miesiąca wolnego - chorobowego zrobiło swoje. Nawet nie wiedziałem, że istnieje taka godzina jak 5 minut 15. Dowiedziałem się również, że jak się wstaje o tej porze to jeszcze ciemno za oknem jest. Ale przypomniałem sobie również jak urocza może być jazda rowerem wczesnym rankiem o wschodzie słońca. A drogę mam urokliwą w wielu miejscach i jazda w taki poranek jak dziś daje wiele radości i napełnia optymizmem na 8 h pracy. Po takim okresie nieobecności różne sprawy toczące się w firmie, plotki, nowinki spadają na mnie co jakiś czas wywołując salwy śmiechu, czasem dają do myślenia a czasem ukłucie niepokoju (szczególnie gdy idzie o toczący się proces sprzedaży naszego wydziału i częstym brakiem informacji z tym związanych). No ale leci jakoś ten pierwszy dzień jeszcze jakieś 3 h i ruszam w drogę do domu. Trochę się zachmurzyło i wieje dosyć dosyć a kondycja taka sobie. Ale cóż trzeba stawić czoła wiatrowi (a na pewno znając życie będzie on twarzowy bardzo) i cieszyć się, że jest skąd i dokąd wracać. No to wracam do rozgryzania wstępnego spraw biurkowych i zarabiania na różnego rodzaju fanaberie związane  z kryzysem wieku średniego (np. hipoteczny kredyt, komorne, światło, telefony, telewizję i kredyt za remont łazienki, he he). A o kryzysie to Wam jeszcze napiszę zaś.

pozdrówka