pozdrówka
środa, 21 grudnia 2011
Grudzień
pozdrówka
niedziela, 4 grudnia 2011
poniedziałek, 7 listopada 2011
Dzisiaj krótko
Nasz pierwszy domowy browarek! Zrobione z Nachmielongo ekstraktu słodowego jasnego wyprodukowanego w 100% ze słodu pilzneńskiego, z dodatkiem ekstraktu chmielu.
Jeszcze 3-4 tygodnie refermentacji w butelkach i... co ja Wam gadać będę. Jakie będzie to się przekonamy.
Napiszę jak otworzę pierwszą flaszkie :).
25 butelek, a już za chwilę zamawiam produkty na następne.
Pod stołem 10 l wina ryżowego dochodzi a w drugiej butli wino z głogu (pierwsze nasze) robi się i pod koniec listopada zlewam z nad owocu i odstawiam na jakieś 6 miesięcy. A owoc? A owoc (z górek fordońskich zrywany popołudniowymi porami w październiku) to zaleję drugi raz trochę mniejszą ilością wody i jazda!!
No cóż już od dłuższego czasu uważam, że życie piękne jest. A najważniejsze jest w tym wszystkim to, że jest z kim wypić to wszystko i następne!!!
pozdrówka
niedziela, 23 października 2011
Jesienimy
pozdrówka
poniedziałek, 17 października 2011
Domofon
Każdy ma pewnie swoją definicję DOMU, każdy na swój sposób do domu dąży, tak mi się wydaje. Dlatego każdemu poszukiwaczowi Domu swego życzę by stał się DOMOFONEM i miał miejsce i ludzi, których kocha.
pozdrówka
Wino
Mistrzowie słowa
Piszę o tym, ponieważ mieliśmy z Koleżanką Małżonką niezmierną przyjemność wsłuchiwać się uszami i rozumami oraz oczami podziwiać recital Andrzeja Poniedzielskiego. 1,5 h wspaniałej uczty dla ducha. Refleksji przeplatanej niebanalnym humorem, wspaniałą gawędą cechującą się wielką kulturą słowa i dowcipem bez wulgaryzmów, obrażania kogokolwiek i robienia komukolwiek koło pióra. Niesamowite przeżycie, które polecamy każdemu. To nie będzie zmarnowany czas jeśli wybierzecie się na recital Pana Andrzeja. Czasem warto zwolnić i posłuchać niekrzykliwych ale tak bardzo niebanalnych ludzi.
piątek, 23 września 2011
Dwudziesty trzeci - Jedenasta zero pięć
wtorek, 13 września 2011
Kam bek
2,5 miesiąca wolnego - chorobowego zrobiło swoje. Nawet nie wiedziałem, że istnieje taka godzina jak 5 minut 15. Dowiedziałem się również, że jak się wstaje o tej porze to jeszcze ciemno za oknem jest. Ale przypomniałem sobie również jak urocza może być jazda rowerem wczesnym rankiem o wschodzie słońca. A drogę mam urokliwą w wielu miejscach i jazda w taki poranek jak dziś daje wiele radości i napełnia optymizmem na 8 h pracy. Po takim okresie nieobecności różne sprawy toczące się w firmie, plotki, nowinki spadają na mnie co jakiś czas wywołując salwy śmiechu, czasem dają do myślenia a czasem ukłucie niepokoju (szczególnie gdy idzie o toczący się proces sprzedaży naszego wydziału i częstym brakiem informacji z tym związanych). No ale leci jakoś ten pierwszy dzień jeszcze jakieś 3 h i ruszam w drogę do domu. Trochę się zachmurzyło i wieje dosyć dosyć a kondycja taka sobie. Ale cóż trzeba stawić czoła wiatrowi (a na pewno znając życie będzie on twarzowy bardzo) i cieszyć się, że jest skąd i dokąd wracać. No to wracam do rozgryzania wstępnego spraw biurkowych i zarabiania na różnego rodzaju fanaberie związane z kryzysem wieku średniego (np. hipoteczny kredyt, komorne, światło, telefony, telewizję i kredyt za remont łazienki, he he). A o kryzysie to Wam jeszcze napiszę zaś.
pozdrówka
czwartek, 4 sierpnia 2011
30.06.2011
Najpierw około południa zaczęło boleć w klatce piersiowej. Ból (bo to jednak ból a nie bul) był rozrywający w górnej części klatki piersiowej. Właściwie to każdy w takim momencie wie co jest grane. Nie pomagało wyjście z biura i zaczerpnięcie świeżego powietrza. Po kilkunastu minutach ból zelżał i pojawiła się nadzieja, że to może jednak tylko słabe ciśnienie albo jakaś niedyspozycja dnia. Tylko dlaczego po przejściu kilku metrów pojawia się zadyszka? Słabość taka i niemoc. No nic trza odpocząć, do fajrantu jeszcze tylko jakiś 2,5 h i jazda do domu. Ale cały czas z tyłu czaszki nawijało: "Dołączyłeś do klubu sercowo zawalonych". JA?! Nie palę, rowerem pomykam, dietę nisko tłuszczową trzymam! Przecież tyle jeszcze nie zrobiłem, mamy wyjechać za tydzień do Przemka i Ani do Kotliny Kłodzkiej, w sobotę w Stolycy dyplom mam odbierać! Ja nie mam teraz czasu na zawał! No i wsiadłem na rower i jazda do Fordonu (przecież to tylko 10 km). Byle do apteki z Anką się zobaczyć i potem to już karetka jak trzeba będzie. Krótkie badanie w pobliskiej przychodni, skierowanie do szpitala w dłoń i jazda busem w towarzystwie Anki (najpierw oszywiście skoczyłem do domu wykąpałem się, zabrałem słuchawki, dokumenty i kurtkę w razie jakby zeszło więcej czasu w szpitalu i chłodno w czasie powrotu było).No i zeszło w szpitalu dłużej niż planowałem, bo po wstępnych badaniach zaraz na intensywną, następne badania i po północy minut 10 byłem już po zabiegu koronorografii i wstawieniu dwóch stentów. A potem był już czas na odpoczynek, oczekiwanie na wyjście do domu i przemyślenia. No i nowe plany. A jak!! Przecież to tylko zawał, żyje, podreperowali mnie i mam się nieźle, trochę odpocznę, poczytam, pogram i inne takie. No i teraz to ja sobie odpoczywam, czytam, na gitarze pogrywam i jeszcze w sieci sługi Diablo razem z Przemkiem i Łukaszem po łbach biję no i raz po raz spotykam się ze znajomymi i Przyjaciółmi (ale o tem potem, kiedyś napiszę).
Na koniec napiszę tylko tyle, że zawał to tak naprawdę przeżycie bardziej duchowe dające do myślenia niż fizyczne (chociaż do przyjemności to nie należy). Ale szczegóły może kiedy indziej, jak to wszystko w bani sobie poukładam.
no to pozdrówka
środa, 27 lipca 2011
Początek
Zawsze musi być początek chociaż dla każdego może on oznaczać coś innego. Dla nowo narodzonego dziecka początek życia, dla pierwszoklasisty początek edukacji. Przykładów można by przytoczyć wiele na rożne początki. Dla mnie to pierwszy wpis w internetowym blogu. W ogóle pierwszy blog. Będzie w nim o rzeczach pierwszych w moim życiu (oczywiście nie wszystkich) jak również tych nie pierwszych. Coś tam o pasjach, o ludziach których spotykam i takie tam. Czy będzie ciekawie nie wiem. Nie wiem czy ktoś coś tu przeczyta, coś dopisze, skomentuje. Nie wiem, być możne. Zobaczymy.
Pierwsze Żony pytanie na temat bloga brzmiało :"Po co pisać bloga?"
Pierwsza odpowiedź na to pytanie jaka mi się nasunęła: "Nie wiem, potrzeba taka we mnie drzemie".
Na tym zakończę pierwszy wpis (chyba najtrudniejszy) i jakby co to zapraszam.